Wywiad z AnetąMatuszewską, dyrektorem i założycielem szkoły Retor Fræðsla z Fréttablaðið z dnia 16.11.2019 https://www.frettabladid.is/frettir/mallausir-innflytjendur-odyrt-vinnuafl/?fbclid=IwAR2KE_SztDNk9NQ9J4jZXNnGjh6oPXh5tvlva6EsCghGm5GgQSWAZTA8OrI
Wolne tłumaczenie: Monika Kowalewska.
„Niemówiący po islandzku imigranci tanią siłą roboczą”
„Jeśli język islandzki zaniknie będzie to wasza (Islandczyków) wina”, mówi Aneta Matuszewska. Od dekady Aneta jest dyrektorem Retor Fræðsla, szkoły językowej dla imigrantów. „Na Islandii mieszkam od 18 lat. Postanowiłam swoje życie związać z tym krajem i niczego nie żałuję. Wiem też, w jaki sposób język islandzki zaniknie(umrze) oraz co można zrobić aby temu zapobiec.“
Spotkaliśmy Anetę w jej biurze dyrektora szkoły na Hlíðasmári w Kópavogur. W szkole znajduje się pięć klas mieszczących 15 uczniów każda. Aneta jest bardzo zdeterminowaną osobą. Wiadomość jaką chce przekazać jest prosta, ale gorzka. „Potrzebujemy wyraźnych wytycznych, czy imigranci powinni mówić po islandzku, czy nie. Chciałabym aby każdy, kto zamieszka na Islandii otrzymał wyraźną informację, iż tu rozmawia się po islandzku oraz aby Islandczycy rozmawiali po islandzku z imigrantami“, mówi Aneta.
Na podstawie danych Biura Statystycznego Hagstofa, na dzeń dzisiejszy na Islandii zameldowanych jest ponad 43 tysiące obcokrajowców. To ponad 12% całej populacji. Kiedy Aneta przybyła na Islandię liczba ta wynosiła 3%. „Wyobraźmy sobie, że wszyscy mieszkańcy Akureyri, Selfoss i Reykjanesbær są imigrantami. W wielu przypadkach osoby te nie mają prawa do głosowania, płacą tylko podatki lecz nie mogą porozumiewać się ze społeczeństwem ze względu na nieznajomość języka. O takich osobach często myśli się jako o taniej sile roboczej przybywającej do kraju taśmowo. To jest niestety sposób myślenia wielu osób, również tych rządzących krajem.“
Przed rokiem Aneta spotkała się z Lilją Alfreðsdóttir, minister oświaty i kultury, „Pani minister dobrze przyjęła to, co miałam do powiedzenia i nadal żywię nadzieję, że sprawy potoczą się w dobrą stronę. Dekadę wcześniej dotacje na naukę języka islandzkiego dla obcokrajowców wynosiły 240 milionów koron a w roku ubiegłym dotacje wynosiły około 120 milionów koron. To o połowę mniej pomimo drastycznego zwiększenia się liczby imigrantów. Należy to poprawić jak najszybciej. Na dzień dzisiejszy pracujemy w niepewności, nie wiemy co nas czeka. Czuję się, jakbym znalazła się na łodzi, wiosłowała sama i w dodatku pod prąd, w walce o wasz język”, mówi Aneta.
„Ministerstwo Oświaty i Kultury poprzez zmniejszenie dotacji na naukę języka islandzkiego dla obcokrajowców zaoszczędziło 1,5 miliarda koron przez ostatnich 10 lat. Łatwo oszczędzać na podatnikach, którzy nie mogą ani głosować ani zabrać głosu. To nie przystaje nowoczesnemu społeczeństwu.”
Trzeba było trochę czasu aby zorientować się, iż islandzki nie jest językiem ojczystym Anety. Urodziła się ona i wychowała w zachodniej części Polski, niedalego granicy niemiecko-polskiej. Aneta z wykształcenia jest technologiem żywienia. Kiedy zakończyła edukację w wieku 20 lat, postanowiła, jak wiele osób w jej wieku, spróbować swoich sił poza granicami kraju. W ten sposób zaczęła pracę jako au- pair w Kársnes.
„Pamiętam jak dziś, jak czułam się w drodze z Keflaviku do stolicy. Gdzie ja jestem? Żadnych drzew. Ocean po lewej i góry po prawej stronie. Okropna pogoda”, mówi Aneta śmiejąc się. Otrzymała ciepłe powitanie od rodziny i pokochała Islandię bardzo szybko. Zamiast wracać do domu do Polski rozpoczęła pracę w przedszkolu, najpierw w Vesturbæ, a później jako kierownik działu w Árbæ. „Byłam pewna, że zostanę tutaj rok albo dwa. Nauka islandzkiego była i jest dla mnie kluczem do społeczeństwa islandzkiego. My, nauczyciele w naszej szkole, zaczynamy nasze pierwsze zajęcia od słów: „Jeśli zostaniesz na Islandii tak długo, jak trwa kurs, powinieneś spróbować nauczyć się podstaw islandzkiego. Nawet jeśli masz bilet powrotny, nie ma problemu, gdy tu wrócisz, masz już coś w zanadrzu”, mówi Aneta. „Rozmawiałam po angielsku kiedy przyjechałam na Islandię, jednak nie wszyscy mówią w tym języku. W dzisiejszych czasach żyjemy w społeczeństwie, gdzie imigranci uczą się języka angielskiego zamiast islandzkiego jeśli chcą tu dalej mieszkać”.
Jak nauczyłaś się języka islandzkiego?
„Ukończyłam dwa poziomy języka islandzkiego i zaczęło to być moją pasją”, odpowiada z uśmiechem. „Uczyłam się z szacunku. Jestem gościem w tym kraju i nie potrafiłam wyobrazić sobie nic innego niż nauki języka gospodarzy”.
Dlaczego nie wróciłaś do domu?
„Po czterech latach pobytu na Islandii otrzymałam propozycję nauczania moich rodaków języka islandzkiego. Od razu zauważyłam, iż istnieje ogromna potrzeba lepszych rozwiązań i usług dla tej grupy. Wtedy podjęłam decyzję, aby otworzyć moją własną szkołę”.
W roku 2008 powstała szkoła Retor Fræðsla. „Gdy otwierałam szkołę moje serce było już w połowie islandzkie. Zależało mi na ludziach tu, naturze i kulturze”.
A jacy są Islandczycy przy pierwszym poznaniu?
„Trzeba uświadomić sobie, że Islandczycy to nie Polacy. Poznawanie Islandczyków było fajną przygodą. Moim zdaniem nie można rygorystycznie oceniać i należy pokazać pokorę dla innej kultury, a wtedy naprawdę można pozyskać przyjaciół z zupełnie innego świata kulturowego”.
Aneta nigdy nie zrezygnuje z rzeczy, które są typowo polskie. „Uwielbiam jeść pizzę z ketchupem”, mówi śmiejąc się. „W wigilię jemy zawsze specjalną zupę a Dzień Kobiet obchodzę dwa razy w roku”.
Nigdy też nie zmieni swojego nazwiska. „Nazywam się Matuszewska i zawsze tak się będę nazywać. Zauważyłam, iż wielu obcokrajowców zmienia nazwiska na islandzkie i jest to oczywiście ich sprawa, ale nie ja”. Jej nazwisko czasem powoduje to, iż rozmówcy myślą, że Aneta nie mówi po islandzku. „Dość niedawno wydarzyła się niekomfortowa sytuacja, kiedy to pan w serwisie telefonicznym, rozmawiający ze mną w języku angielskim, rozłączył się gdy po raz trzeci poprosiłam go, aby mówił do mnie po islandzku”.
Na początku działalność szkoły rozwijała energicznie w budynku na Auðbrekka zanim szkoła przeniosła się do obecnej, większej siedziby przy Hlíðasmári. Aneta wiedziała, że jest w stanie oferować lepsze szkolenia, niż kursy, na które sama uczęszczała. „Materiały do nauki powinny być kolorowe, to pierwsza rzecz, jaką postanowiłam wprowadzić. Nauka z czarno-białych podręczników jest niesamowicie nudna”, mówi Aneta śmiejąc się. „Mamy zupełnie inną formę nauki niż ta, z którą zetknęłam się sama na początku pobytu. Zawsze staramy się odpowiadać na wszystkie zadawane pytania, aby nie zostawić naszych studentów tylko z domysłami”.
Niedawno pojawiła się wypowiedź Gissura Péturssona, zastępcy szefa Ministerstwa Spraw Społecznych i byłego prezesa Biura Pośrednictwa Pracy, który powiedział podczas obrad rządu, iż obcokrajowcom na islandzkim rynku pracy „nie che się uczyć języka”, pomimo iż oferuje się im możliwość nauki.
„Taka ocena jest częsta u rządzących tym krajem. Zbyt częsta. Brak wyraźnych wytycznych doprowadziło do tego, że te osoby pracują na kasach, prowadzą autobusy, pracują w restauracjach oraz wykonują inne prace fizyczne. Niemi imigranci. Taka sytuacja nie jest winą obcokrajowców. To jest wasza (Islandczyków) wina. Niemówiący w języku islandzkim pracownik na kasie jest winą braku wytycznych od rządzących tym krajem”, mówi Aneta.
„Moim zdaniem każdy może nauczyć się podstaw języka islandzkiego i tym samym być w stanie sobie radzić. Jestem pewna, że większa część chce się uczyć, istnieje jednak zbyt wiele przeszkód. Obcokrajowcy potrzebują zachęty, zasad i wytycznych. Czasem wygląda to tak, jakby politycy nie chcieli abyśmy uczyli się języka islandzkiego. Być może nieznajomość języka jest naszą zaletą i jesteśmy wtedy tanią siłą roboczą. Zachęcam wszystkich urzędników, takich jak Gissur, aby przyjrzeli się sprawie dokładniej. To jest problem, który musicie rozwiązać sami, zamiast zrzucać to na nas, imigrantów. To jest wasz kraj i wasz język”.
Aneta twierdzi, iż jeśli rząd określiłby konkretną politykę i oficjalnie zarządził, iż wszyscy mieszkający na Islandii muszą uczyć się języka islandzkiego, wówczas należy przeznaczyć większe fundusze na ten cel. „Oficjalne, nowe wytyczne i zwiększenie funduszy to pierwszy krok, aby utrzymać język islandzki na Islandii. W ten sposób zapewniamy sprawiedliwą przyszłość nam, imigrantom oraz językowi islandzkiemu ”.
Taka polityka zakończyłaby również niepewność. „My, imigranci chcemy wiedzieć czego dokładnie od nas oczekujecie. Czy chcecie, abyśmy mówili po islandzku, czy też nie?”
Retor Fræðsla przyjmuje dużą grupę studentów. Część z nich sama decyduje się na rozpoczęcie nauki. Inni uczęszczają na zajęcia organizowane dla Urzędu Pracy bądź innych placówek i przedsiębiorstw. „Ledwo dajemy radę. Często pracujemy do późnego wieczora, aby pomóc jak największej liczbie osób”, mówi Aneta. Prowadzenie tej działalności jest bardzo trudne.
„Kursy dla osób prywatnych są zbyt drogie. To, że osoby, które nie mają dużych zarobków, są gotowe opłacić swoją naukę, pokazuje nam jak bardzo zależy im na nauczeniu się języka”, mówi Aneta. „Związki zawodowe oraz odpowiednie placówki powinny oferować lepsze dotacje dla osób, pragnących uczyć się języka islandzkiego. To nie powinno być kolejną przeszkodą, ale zachętą”.
Podczas wywiadu w szkole odbywał się właśnie kurs językowy dla jednego z większych przedsiębiorstw na Islandii. „Poświęcamy dużo czasu na dostosowanie kursu do potrzeb danego przedsiębiorstwa. Kładziemy nacisk na słownictwo używane w danej firmie. Przedsiębiorstwom, które proszą nas o pomoc w dokształceniu swoich pracowników należy się duże uznanie za to, że wiedzą jak ważny jest język islandzki na Islandii”.
Pomimo, iż nauka języka islandzkiego jest jednym z głównych zadań szkoły, nauczyciele pomagają również imigrantom w zapoznaniu się z ich prawami. „W wielu przypadkach, osoby nie wiedzą dokąd się zwrócić. Język islandzki jest kluczem do kontaktu z islandzkim społeczeństwem, a jego brak naraża imigrantów na znoszenie różnych sytuacji”, mówi Aneta. Wiele razy słyszała jak traktowani są pracownicy obcego pochodzenia. „Mam wiele przykładów łamania ich praw. Czasem płaci się im za niedociekanie swoich praw. Otrzymują dodatkowe płatności za niezgłaszanie poważnych wypadków podczas pracy. Wiele przypadków, które nie miałyby miejsca, jeśli pracownik mówiłby po islandzku.”
Aneta została wyróżniona za swoją pracę, a jednym z największych do tego czasu wyróżnień było, kiedy Guðni Th. Jóhannesson, Prezydent Islandii, przytoczył jej słowa podczas przemowy na gali wręczenia nagród za dokonania w literaturze islandzkiej w tym roku. „Byłam bardzo dumna”, mówi Aneta.
Po zapytaniu, czy planuje zająć się karierą polityczną w przyszłości, Aneta odpowiada, że na chwilę obecną nie ma tego w planach ale nie wie co przyniesie przyszłość i nigdy nie mówi „nie”. „Za bardzo jestem zajęta rzeczami, które robię dziś”, dodaje.
Aneta przytacza na zakończenie: „W roku 2007 Valdís Finnbogadóttir, była Pani Prezydent Islandii, odczytała przemowę w dniu języka islandzkiego. Nie posłuchaliście jej. Powiedziała, że musimy wzmocnić szacunek dla języka islandzkiego, bo jeśli to zaniedbamy, to nie zostanie nam nic. Rząd musi posłuchać zanim będzie za późno, inaczej język islandzki zginie”.